"OCH, ELVIS!"
Autor: Marika Krajniewska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 314
Rok wydania: 2018
"Przyjaciółki, które ukradły urnę i zniknęły!"
Joanna jest już po trzydziestce i pracuje w domu spokojnej starości. Wydawałoby się, że taka kobieta jak ona ma w życiu wszystko poukładane. Nic bardziej mylnego. U boku nie ma ukochanego mężczyzny, a do tego mieszka nadal z matką, która wciąż jej powtarza, że ma znaleźć wreszcie sobie męża. Joanna dba o swoich podopiecznych, którzy czasem potrafią dać w kość, a niektóre nawet przypominają swym zachowaniem niesforne nastolatki.
W domu spokojnej starości są ludzie, pomiędzy którymi są przyjaźnie, nawet takie, które trwają już od wielu lat. Gdy pewnego dnia jedna ze staruszek umiera, pozostawia po sobie pewien plan. Ten plan wpada w ręce Marii i Gieni i za ich sprawą wybucha poruszenie i powstaje niejasna sytuacja w "Patrycji". Znika urna z prochami zmarłej, a jej przyjaciółki pragną spełnić marzenie, które za życia kobieta miała. Postanawiają wyruszyć na grób Elvisa do Memphis.
Joanna dobrze wie kto wykradł urnę, jednak nie może odnaleźć staruszek, które zapadły się pod ziemią. Policja natomiast ignoruje całą sprawę, pozostawiając opiekunkę starszych osób samej sobie. Na szczęście w poszukiwaniach pomaga jej wnuczek zmarłej, który za życia nie spędził zbyt wiele czasu ze swoją babcią. Czy starsze panie dotrą do celu i spełnią marzenie swej przyjaciółki? A może Joanna odnajdzie je zanim te wyruszą w podróż i przeszkodzi w realizacji planu?
"Och, Elvis!" jest powieścią, która totalnie mnie zaskoczyła. Okładka wyprowadziła w pole me myśli i stworzyła obraz czegoś lekkiego, humorystycznego. Oczywiście i takie elementy się pojawiły, lecz w głównej mierze przekaz ma zupełnie inny. Główne bohaterki, czyli trzy starsze panie skradły moją sympatię od samego początku. Urocze, wesołe, z poczuciem humoru i energią, której można pozazdrościć. Gdy jedna z nich umarła, strasznie smutno mi się zrobiło. Nie lubię śmierci, nie lubię gdy rozdziela ze sobą przyjaciół i rodziny. Zatem pozwólcie, że na temat śmierci nie będę rozwijała dalej mych myśli. Powracając do Marii i Gienii, to muszę przyznać, że zaskakują. Te ich pomysły i chęć spełnienia marzenia zmarłej przyjaciółki jest niesamowita. Cała ich przyjaźń jest piękna, do przysłowiowej grobowej deski. Choć początki więzi, która ich łączyła, nie wyglądały tak kolorowo, w ogóle życie ich nie szczędziło, a mimo wszystko one przetrwały. Autorka zrobiła mi wielką niespodziankę, gdy w pewnym momencie zaczęła wracać do przeszłości tych kobiet. Uwielbiam otrzymywać wszystko od podstaw i tu to otrzymałam, poznałam przyjaźń, której fundamenty na samym początku były bardzo niepewne, a mimo wszystko z upływem czasu stały się bardzo mocne. To co przeżyły, tak jak pokierowało ich życie łapie za serce i udowadnia wiarę w bliskie osoby. Czasami można mocno zbłądzić, popełnić wiele błędów, lecz świadomość, że gdzieś na świecie jest ktoś, kto mimo wszystko poda pomocną dłoń, jest czymś wspaniałym, czymś w rodzaju ukojenia i uspokojenia myśli.
Książkę tę czyta się bardzo szybko i z dużym zainteresowaniem. Ciągle zastanawiałam się jak kobiety dadzą radę przetransportować urnę. Ich pomysły nie mieściły mi się w głowie, ale trzymałam za nie kciuki. Bardzo im kibicowałam, aby udało im się spełnić marzenie Alicji. Choć w prawdziwym życiu nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i takiego obrotu spraw, to nie przeszkadzało mi w tym, że próbowałam sobie to wszystko wyobrażać i podążać wraz z szalonymi bohaterkami powieści.
Również wyobrażałam sobie trzy starsze kobiety na placu zabaw i naprawdę choć widok tak właściwie niespotykany, bynajmniej dla mnie, to wcale mnie nie zaskoczył. Ja sama nadal potrafię usiąść na huśtawce, czy zjechać na zjeżdżalni. I nie zapowiada się, aby szybko minęły mi te chęci. Na powrót do dzieciństwa zawsze będę mieć ochotę.
Do książki nie mam żadnych zastrzeżeń i w sumie mam uśmiech od ucha do ucha, gdy na nią patrzę. Zrodził się we mnie sentyment do niej. Może nie jest to jakieś arcydzieło, ale moje serce skradła. Będę czekać na dalsze losy bohaterek. Choć nie wiem czy przeżyję kolejną śmierć. Mam nadzieję, że autorka nie ma w planach uśmiercania kolejnych bohaterów.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Kiedy znajdę wolny wieczór, na pewno sięgnę po tę książkę
OdpowiedzUsuńPolecam, książka jest bardzo przyjemna.
UsuńMyślę, że mogłaby skraść i moje serce. Lubię jesienią zaczytywać się w takich ciepłych powieściach obyczajowych :)
OdpowiedzUsuńPolecam i mam nadzieję, że skradnie Twoje serce.
UsuńLubię książki niosące pozytywne przesłania, czasem właśnie takich poszukuję w swojej biblioteczce. :)
OdpowiedzUsuńCzyli skusisz się na tę książkę? Jak tak, to życzę miłego czytania.
UsuńLektura mimo wszystko wydaje się byc przyjemna, chociaż faktycznie takiej fabuły bym się nie spodziewała. Będę miała tę książkę na uwadze
OdpowiedzUsuńPolecam i życzę miłego czytania. Mnie fabuła zaskoczyła.
UsuńSkoro twoje serce skradła, to jest szansa, ze z moim zrobi to samo :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak będzie. Miłego czytania.
UsuńTakie ciepłe książki są idealne na jesień :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. Do tego kocyk, herbata z cytryną lub gorąca czekolada i zestaw jest idealny.
Usuńwydaje się fajna :))
OdpowiedzUsuńI taka jest :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu mam tę książkę na uwadze. Owszem, wspomniałaś, że to nie jest arcydzieło, ale skoro miło spędza się przy niej czas, to jednak warto się nią zaopiekować... ;)
OdpowiedzUsuńZatem życzę miłego czytania.
Usuń